Falconetti |
Wysłany: Sob 16:58, 30 Sty 2010 Temat postu: Tajemnicze litery. |
|
Tajemnicze? - być może nie dla wszystkich jako, że pisałem na ten temat już na Turni, ale zapewne pozostał pewien margines niewiedzących i tych zapraszam do lektury.
Chodzi o litery umieszczone na pionowej części krzyża ustawionego na "głównym" wierzchołku Wysokiej. Litery te - VR, to inicjały a krzyż postawili ówcześni chatarzy Chaty pod Rysami, będąc zarówno pomysłodawcami, fundatorami jak i osobistymi wykonawcami przedsięwzięcia.
Krzyż, po raz pierwszy ujrzano na szczycie, we wczesnych latach pięćdziesiątych XX w.
Ktoś kiedyś mi powiedział, że był to jakiś przyjaciel chatarów. Odpowiedź była w zasadzie właściwa, ale może nieco niepełna, pozwolę sobie ja nieco uzupełnić.
Wyłącznie fakt przyjacielstwa byłby mało przekonującym powodem do fundowania i własnoręcznego stawiania krzyża na bądź co bądź trudno osiągalnym piku, wynoszeniem na własnych plecach cementu, wody, narzędzi do kucia skały i samego krzyża. Nie bez znaczenia był również fakt, że było to w okresie za życia Josefa Wisarionowicza Stalina a Czechosłowacja mogła Polsce tylko pozazdrościć tolerancyjnego traktowania ze strony Sojuza. Zabawa w stawianie krzyży mogła się skończyć tragicznie.
Człowiekiem o inicjałach VR był Czech, wojskowy pilot, podczas II wojny światowej uczestnik bitwy o Anglię (oczywiście po stronie aliantów) - Vaclaw Reiff. Po wojnie, po kilku latach zwłoki, wrócił do ojczyzny. Potraktowano go jak szpiega. Ciągłe zatrzymania, przesłuchania, inwigilacja zmusiły Go do szukania azylu. Doradzono mu Tatry a w nich Chatę pod Rysami. Stosunkowo częste i długotrwałe pobyty zaowocowały nawiązaniem przyjacielskich układów z chatarami. Upodobał sobie wejścia na Wysoką. Pewnego razu przybył do Kotliny pod Wagą w bardzo złym stanie psychicznym (tak przynajmniej wspomina to, nadal żyjący, jeden z chatarów z którym przed paru laty skontaktowałem się dzięki wysiłkom z kolei mojego przyjaciela - obecnego chatara Chaty - Viktora Beranka).
Reiff o świcie następnego dnia, jak to miał we zwyczaju, poszedł na Wysoką. Kiedy nie wrócił do nocy, rano poszli Go szukać. Jego trup leża na płn.-zach. wierzchołku, Popełnił samobójstwo strzelając sobie w głowę.
Zupełnie oddzielną historią jest sprawa podejmowanych przez Czechosłowacką Służbę Bezpieczeństwa starań o likwidację krzyża i chwalebną rolę Zachranki, której to zlecono a która tłumaczyła się warunkami atmosferycznymi uniemożliwiającymi wykonanie tego zadania. Tak zwodzono władze do 53r. Po śmierci Stalina sprawa poszła w zapomnienie.
To chyba jedyny krzyż na tatrzańskim szczycie, który nie stoi na chwałę Najwyższego, a ku pamięci zwykłego śmiertelnika.
I to już cała historia .
Krzyż ten pokażę w terminie późniejszym, ze wzgl. formalnych. |
|