Dawid
Owczarek podhalański
Dołączył: 28 Cze 2007
Posty: 656
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:59, 27 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Cytat: |
Wiele pytań po dramacie konia na Włosienicy. TOZ bije na alarm, fiakrzy odpierają zarzuty. Turyści jadący fasiągiem mieli wrażenie, że koń padł z wycieńczenia.
W połowie lipca na oczach turystów zdechł jeden z koni wożących góralskimi fasiągami ludzi pod schronisko. Na razie nie wiadomo czy zwierzę padło z przyczyn naturalnych czy też z upału i wycieńczenia.
Jednak już teraz obrońcy zwierząt alarmują, że konie wożące turystów do Morskiego Oka pracują ponad siły. Postulują wprowadzenie ograniczeń w wykorzystywaniu ich w transporcie turystów w ten zakątek Tatr. Fiakrzy z kolei zapewniają, że dbają o swoje zwierzęta. Argumentują, że nagłe zachorowania i zgony zdarzają się także wśród ludzi.
Wydarzenia, jakie rozegrały się w 14 lipca na parkingu na Włosienicy, odbiły się szerokim echem w całej Polsce. Jeden z dwóch koni zaprzężonych do góralskiego fasiągu z ludźmi po dotarciu na miejsce zdechł. Jako że pogoda była upalna, a trasa do łatwych nie należy, pojawiło się podejrzenie, że koń mógł umrzeć z wycieńczenia.
Jeden z turystów całe zdarzenie nakręcił telefonem komórkowym i ostatnio umieścił w internecie.
– Ten koń był cały zlany potem, miał drgawki i pomarszczoną skórę – opowiada nam pragnący zachować anonimowość autor filmu.
– Mieliśmy wrażenie, że padł z wycieńczenia. Nie wydaje mi się żeby woźnica, który powoził fasiągiem, nie zauważył na trasie, że coś złego dzieje się z jednym z koni.
Nie uda się ustalić przyczyn śmierci konia, bo zwierzę zostało już zutylizowane. Pod Tatrami jednak wybuchła dyskusja czy konie wożące na Włosienicy nie pracują zbyt ciężko.
– To nie są normalne warunki pracy dla zwierząt. To jest mordęga – nie ma wątpliwości Beata Czerska z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Zakopanem. – One są przeciążane tą pracą! Wiem od ludzi, że widok tych zmaltretowanych zwierząt pozostawia tak niezatarte wrażenia u turystów, że potem nie pamiętają uroków Morskiego Oka, a jedynie mękę tych biednych koni. I to ma być atrakcja turystyczna?
Fiakrzy z Morskiego Oka nie kryją swojego wzburzenia na takie stawianie sprawy i mówią, że jest zupełnie inaczej.
– Koń, jak człowiek, ma swoje zdrowie – tłumaczy nam jeden z góralskich woźniców. – Można go zajechać i w siodle jak się nie ma rozumu. Zdarzy się, że koń zdechnie, tak jak i człowiekowi zdarza się, że umrze. I nie ma tu kogo winić.
Fiakrzy podkreślają, że dawniej wozami wożono więcej osób, a przed laty trasa rozpoczynała się już w Zakopanem. Wszyscy jak jeden mąż podkreślają, że dla górala koń to nie przedmiot, a osoba – po prostu jeden z domowników. Każdy o konie dba.
Z kolei Tatrzański Park Narodowy zapewnia, że całą sprawę zbadał i nie dopatrzył się wykroczenia ze strony fiakrów.
– Nie mamy sygnału, że wozem podróżowało więcej osób niż jest dozwolone –mówi Paweł Skawiński, dyrektor parku. – To nie jest łatwa do rozstrzygnięcia sprawa. Koń może zdechnąć z różnych powodów. Organizm, czy to ludzki czy zwierzęcy, czasami w górach po prostu zawodzi.
Przemysław Bolechowski |
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|